Sytuacja artysty na początku XXI wieku wydaje się być nie do pozazdroszczenia. Żyjemy przecież w czasach, w których artyści dochowujący wierności pradawnym sposobom tworzenia, nie znajdują zbyt wielu punktów oparcia dla potwierdzenia swoich wysiłków twórczych. Niewielu artystów może sobie pozwolić na luksus niezależności i dystansu wobec tzw. trendów. W tej sytuacji tracą oni ogromną część swojej energii twórczej na uganianie się za nowością i sponsorami. W takim stanie ducha nie jest możliwa jakakolwiek kolejność postępowania i cierpliwa praca nad sobą i dziełem. Można bez przesady stwierdzić, że zewnętrzne przeszkody i wewnętrzne stłumienia blokują malarzowi drogę do obrazu.
Być może to właśnie ten stan wewnętrznej niestabilności powoduje niebywały rozrost zjawiska plagiatu, który Kant, bardziej dosadnie, nazywał małpowaniem.
Innym sposobem na przetrwanie w trudnych czasach jest wysyłanie przez artystów do potencjalnych sponsorów (dyrektorów banków, kierowników galerii, szefów telefonii komórkowej) sygnałów gotowości do odstąpienia na czas określony, za odpowiednią opłatą, swojego potencjału twórczego.
Oprócz tych zewnętrznych uwarunkowań, artysta staje twarzą w twarz z destrukcyjną i nieuporządkowaną, dość szeroko rozpowszechnioną schyłkową tendencją w filozofii i sztuce zwana postmodernizmem. Postmodernizm (wyczerpanie, wielość, eklektyzm form, uprzedzenie do metafizyki, nitscheanizm) jest de facto filozofią "odpadków" intelektualnych.
Artyści, którzy znaleźli się pod przemożnym wpływem idei tego ruchu, mają poczucie osaczenia i izolacji społecznej. Próbują więc na różne sposoby wskoczyć w sam środek problemów, które uważają za aktualne. Robią to na dwa sposoby: uprawiają tzw. sztukę społeczną albo stosują strategię skandalu. Uprawianie sztuki społecznie zaangażowanej prowadzi do uwikłania artysty w tymczasowość pojawiających się problemów społecznych.
Drugi nurt można podzielić na zwolenników kloacznej wersji istnienia i wielbicieli sado-kiczu. Pierwsi posługują się w swych działaniach wszelakimi wydzielinami ciała bądź fragmentami szczątków ludzkich. Na szczęście ilość możliwych kombinacji tymi elementami ulega szybkiemu wyczerpaniu. Strategia skandalu też wydaje się być strategią krótkotrwałą. Brak reakcji publiczności, wzruszenie ramion świadczą, że jedynym odczuciem w kontakcie z takimi dziełami jest obojętność. A to dla artysty spragnionego uznania, klęska i upokorzenie.
Wyznawcy maso-kiczu, którzy publicznie kaleczą własne ciało, fotografują je w drastycznych sytuacjach, mogą dzisiaj, zamiast zainteresowania, wywoływać uczucie politowania.
Dziś, kiedy sztuka, niczym archaiczny potwór, wypluwa ze swego wnętrza potoki odrażających form i przedstawień, możemy jedynie pozazdrościć dawnym artystom, którzy tworzyli w obrębie wielkich religii. Mieli oni w zasięgu ręki kanon, modlitwę, teologię obrazu świętego, czy też buddologię thanki.
A my co mamy? Niepewność, ikonoklazm współczesny, niemoc, brak dawnych sposobów percepcji obrazów, niezdolność do zadawania pytań podstawowych. Wydaje się, że artysta nowego tysiąclecia zagubił się i odmawia udziału w poszukiwaniu jakiejkolwiek, choćby cząstkowej prawdy. Natomiast ochoczo bierze udział w wytwarzaniu symulakrów (idoli), które, jak sama nazwa nam mówi, są związane z nieautentycznym, udawanym działaniem czyli symulacją.
Dawne twórcze poszukiwanie zakładało, że istnieje coś, co może być odnalezione, że warto zadawać pytania podstawowe. Kto odmawia sobie takiej wewnętrznej zdolności do stawiania trudnych pytań, sprawia, że sama sztuka omija go szerokim łukiem. Natomiast tam, gdzie jest szczery namysł, powolny proces twórczego poszukiwania i głębokie pragnienie odnalezienia, tam dochodzi, nieraz ku zaskoczeniu samego artysty, do pewnej nieoczekiwanej nadwyżki. Ta nadwyżka sprawia, że w obrazie pojawia się wymiar ikoniczny, jakaś przestrzeń dla tajemnicy. To, że tak jest, potwierdza się w paru pracowniach malarskich w Krakowie. Tam też do późnych godzin trwa intensywny wysiłek i twórcze poszukiwania.
Może więc sytuacja nie jest tak beznadziejna. Być może, kiedy ucichnie zgiełk medialny, a postmodernizm porośnie trawa niepamięci, przed artystą Zachodu ponownie staną pytania: co to jest Obraz, jakie są sposoby jego istnienia, i jakie są sposoby jego odnalezienia?
("Informator ZPAP - Okręg Krakowski" nr 1, 2004)
Władysław Podrazik