Tematem niniejszych refleksji będzie, jak wskazuje tytuł, platońska opozycja eikon - eidolon. W pierwszej części prześledzimy, z konieczności pobieżnie, jak używane było to przeciwstawienie przez ikonoklastów i ikonoduli. W drugiej natomiast spróbujemy przyjrzeć się bliżej niezwykle wyrafinowanej teorii ikony i idola, autorstwa francuskiego filozofa i teologa Jean-Luc Mariona.
Platon poddawał w wątpliwość naśladownictwo (mimesis) jako niewystarczające wobec świata wiecznych i niezmiennych idei. Wszelkie naśladownictwo jest dla Platona wytwarzaniem idolów, niepotrzebnym podwajaniem, pozorem pozoru, próbą imitacji z góry skazaną na artystyczną porażkę. Kiedy w Bizancjum doszło do ostrego dogmatycznego sporu pomiędzy ikonoklastami i czcicielami ikon, przeciwstawienie eikon - eidolon nabrało ponownie ważnego znaczenia. Ikonoklaści uważali, że oddając cześć ikonom popada się w idolatrię. Konflikt między ikonoklastami i ikonodulami zakończył dopiero Sobór Nicejski II, regulując kanonicznie sposób oddawania czci ikonom. W ten sposób chrześcijański Wschód uwolnił się ostatecznie od ikonoklastycznych wpływów judaizmu i islamu. Soborowa teologia ikony jako hipostatycznego podobieństwa, a nie hipostatycznej obecności, pozwala na oddalenie wszelkich oskarżeń o idolatrię.
Dla Zachodu, bardziej praktycznego, a mniej spekulatywnego, bizantyńska koncepcja mistycznego obrazu jako reprezentacji Pierwowzoru okazała się niezrozumiała. Na wskutek złej wykładni dokonanej przez papieskich legatów, postanowienia Soboru Nicejskiego II zostały przez Rzym uznane za próbę uprawomocnienia "czci obrazów", czyli idolatrię. Odtąd myślenie o obrazie jako ikonie ulega powolnemu zapomnieniu. Procesu tego nie zdołają powstrzymać średniowieczne próby stworzenia obrazów "bez farby", typu chusta czy całun. W końcu Renesans ostatecznie pogrzebie pamięć o świętych wizerunkach. Stan taki będzie trwał aż do XX wieku, kiedy to dojdzie do zmartwychwstania ikony. Natomiast próba przemyślenia opozycji ikona - idol zostanie podjęta dopiero w drugiej połowie XX wieku. Jedną z nich, jak sądzę, najbardziej wnikliwą, podjął francuski fenomenolog i teolog w jednej osobie - Jean-Luc Marion. Jego książka pt. Bóg bez bycia" jest przykładem wielkiego, godnego najwyższego uznania, hermeneutycznego wysiłku.
Marion, kontynuator myśli teologicznej Ursa von Balthasara, za punkt wyjścia bierze nie tylko punkt dojścia Heideggera, ale prowadzi, co jest rzadkością w naszych czasach, żywy dialog z Ewangelią, Księgą Koheleta, św. Pawłem oraz pismami mistrza teologii apofatycznej Pseudo-Dionizego Areopagity. Według Mariona ikona oraz idol ukazują sposób bycia bytów, które mogą, w zależności od sposobu i zakresu oddawanej im czci, przechodzić z jednej pozycji na drugą. Status ikony lub idola można przypisać tym dziełom, "które sztuka ukształtowała w taki sposób, że nie ograniczają one swojej widzialności do samych siebie (jak w przypadku tego, co słusznie nazywamy sztukami zdobniczymi), lecz jako takie i pozostając w ten sposób całkowicie immanentne wobec samych siebie czynią nieuchronnie znak ku innemu, jeszcze nieokreślonemu ogniwu" (s. 28). Dzieło czyniąc znak, odsyła ku sferze jaką dzieło stanowi samo dla siebie; to odsyłanie czyniące znak ma wartość signum. Signa nie dotyczą jedynie ikon i idoli, ale i samej boskości. Do przejawiania się boskości może dochodzić jedynie przy wsparciu widzialności. Różne rodzaje widzialności umożliwiają różne rozumienia samej boskości. To "sposób widzenia decyduje o tym, co może być widoczne, albo raczej, przynajmniej w sensie negatywnym, decyduje o tym, co z boskości w żadnych okolicznościach nie może być dostrzeżone" (s. 29).
Eidolon (eido, video) jest z definicji tym, co widoczne, to coś, co można widzieć, coś, co daje się poznać przez sam fakt, że było widziane. Idol jest więc uzależniony od ludzkiego spojrzenia. Zależność ta jest wystarczająca dla idola, który karmiąc się ludzką wzrokowością, wypełnia ją. To spojrzenie uprawomocnia idola. Spojrzenie ludzkie ma moc budzenia do życia i tworzenia idola. Idol zatrzymuje spojrzenie. Spojrzenie przestaje przenikać widzialność rzeczy, zatrzymuje się na pełnej zwodniczej kolorystyki powierzchni przedmiotów. Idol zasłania niewidzialne tym lepiej, im większą odznacza się widocznością. W ten sposób idol jako zasłona rozciągnięta na niewidzialnym, staje się czymś oślepiająco widzialnym, i odbijając spojrzenie odsyła je do samego siebie. Działanie idola jest podobne do zwierciadła, które rozbłyskując pod wpływem spojrzenia, wypełnia je nadmiarem widzialności i całkowicie oślepia. Idol wypełniając po brzegi spojrzenie, ukrywa swoją naturę zwierciadła, stając się niewidzialnym zwierciadłem. " Natomiast to, że zwierciadło pozostaje niewidzialne, ponieważ widzialny świat oślepia spojrzenie, sprawia, że bałwochwalca nigdy nie oszukuje ani bywa oszukiwany - trwa jedynie w zachwycie." (s. 33)
Idol jako niewidzialne zwierciadło sprawia, że poza nim rozciąga się bezprzestrzenna kraina pozbawiona jakichkolwiek widoków. Dlatego właśnie poprzez idola i w idolu ludzkie spojrzenie doświadcza boskości na najniższym poziomie. Marion twierdzi, że nikt w naszych trudnych czasach, czasach zamętu pojęć, nie ukryje się przed idolem. Niezależnie od tego, czy jest ateistą, bałwochwalcą czy pobożnym człowiekiem. Doświadczenie idola jako boskości na miarę człowieka, może być utrwalone przez sztukę. Jednakże tego typu zapis boskości przy pomocy środków plastycznych jest pochwyceniem boskiego blasku na jego najniższym poziomie.
Ikona, eikon pochodzi od eiko i oznacza podobieństwo, analogię. Według Mariona "tylko ikona ofiaruje otwartą twarz, ponieważ otwiera w sobie widzialne ku niewidzialnemu i proponuje, aby wychodzono poza to, co przedstawia - nie oglądając, lecz oddając cześć". To wyjście poza przedstawienie, na drugą stronę niewidzialnego zwierciadła jakim jest idol, doprowadza ludzkie spojrzenie do zatopienia się w niewidzialnym spojrzeniu, które kieruje ku nam widzialna twarz ikony. W ikonie widzialne nie przeciwstawia się niewidzialnemu. To stopień widzialności twarzy pogłębia widzialność niewidzialnej intencji. Miarą ikony jest głębia jej twarzy. To dzięki niej ikona łączy widzialne z niewidzialnym.
Marion stwierdza, że określając idola jako odblask wyprowadzony z jakiegoś pierwowzoru, do którego powraca, zakładamy jakąś estetykę. Natomiast ikona, którą "definiujemy jako źródło bez pierwowzoru - źródło, które jest samo nieskończone, bije albo wypływa z całej nieskończonej głębi ikony" (s. 44), wykracza poza wszelką estetykę.
W tym znaczeniu, wedle Mariona, namalowana na drewnie ikona, choć uczyniona ręką człowieka, przybywa do nas z innego świata. Ikony nie należy oglądać, ale należy ją kontemplować. Kontemplacja zaś ikony polega na oglądaniu widzialnego w ten sposób, że dochodzi do zamiany naszego spojrzenia na spojrzenie, jakim wpatruje się w nas ikona. Teraz widzimy wyraźnie, że ikona jest odwrotnością idola. Ikona wzywa do wyrzeczenia się wszelkiego postrzegania. Nagrodą za to wyrzeczenie jest odsłanianie się ikony. Stąd też, dosłowne zasłanianie i odsłanianie świętych obrazów w ołtarzach jest zapewne powtórzeniem wezwania pochodzącego od ikony do wyrzeczenia się wszelkiej widzialności. Nasze "spojrzenie staje się zwierciadłem czegoś, co może oglądać tylko wtedy, gdy jest przez to w pełni oglądane; stajemy się widzialnym zwierciadłem niewidzialnego spojrzenia, które dokonuje w nas przewrotu na miarę swojej chwały" (s. 46).
Dochodzi także do przemiany twarzy: "Widzialny idol nie jest już niewidzialnym zwierciadłem naszego spojrzenia, lecz nasza twarz jest widzialnym zwierciadłem niewidzialnego". Twarz przemieniona, jaśniejąc chwałą pochodzącą z niewidzialnego świata, staje się widzialną ikoną niewidzialnego. Widzialna twarz niewidzialnego staje się obrazem niewidzialnego poprzez przyjęcie jego intencji, a przyjęcie tej intencji oznacza odsyłanie od widzialnego ku niewidzialnemu.
Nie trzeba zapewne uzasadniać, że w świetle teorii Jean-Luc Mariona obraz idolatryczny jest kresem, granicą, ostatnim dostępnym punktem dla ludzkiej wzrokowości. Natomiast ikona jest stojącym na styku widzialne-niewidzialne przezroczystym zwierciadłem i jako promieniujące zwierciadło ciągle wskazuje na bezkres niewidzialnego obszaru jaki się poza nią znajduje. Skoro nikt, jak twierdzi Marion, nie może się ukryć przed idolem, miejmy my, artyści, jako ci, którzy są najbardziej wystawieni na jego nieustępliwość - wyostrzoną świadomość jego widmowej obecności. Idol jest w pewnym sensie cieniem, widmem ikony. Idol zawłaszcza ludzkie spojrzenie, ikona wzywa i zaprasza do przebycia odległości jaka je dzieli od jej głębi. Należy też podkreślić, że idol jako widmo uczynione z materii, ma magnetyczną moc chwytania i nasycania ludzkiej, a zwłaszcza, twórczej wzrokowości artysty. Ograniczone jedynie do wyglądów spojrzenie sprawia, że obraz stworzony przez malarza zatrzymuje się na granicy widzialnego. To właśnie obraz ograniczający się do widzialnego, więzi ludzką wzrokowość w wyglądach, uniemożliwiając jej wędrówkę poza granicę widzialności. Czy jest więc możliwy taki obraz, który przezwycięża odwieczną opozycję ikona-idol? Czy można wskazać przykłady prób stworzenia takich dzieł w sztuce XX wieku? Czy istnieją takie dzieła współczesne, które nie zatrzymują spojrzenia tylko na sobie, ale pozwalają mu na przemieszczanie ku Nieprzedstawialnemu? Przykładem takich dzieł są bez wątpienia obrazy Rothko, niektóre z abstrakcji Malewicza i Jerzego Nowosielskiego. Nie jest przypadkiem, że wszyscy wymienieni artyści wywodzą się z bizantyńskiego obszaru promieniowania sztuki ikony.
Mam nadzieję, że sztuka abstrakcyjna, choć po części ikonoklastyczna, nie jest ostatnią próbą przywrócenia ikonicznej zawartości obrazu. Bądźmy jednak dobrej myśli, skoro, jak twierdzi Marion: "Ikona, która pozbawia równowagi ludzki wzrok, wtrącając go w nieskończoną głębię, oznacza taki Boży przyczółek, którego nawet w czasach najgorszego nieszczęścia nie może zrujnować obojętność. Bo po to, aby oddać się wzrokowi, ikona nie potrzebuje niczego prócz samej siebie. Właśnie dlatego może ona żądać, aby przyjęto jej wyrzeczenie" (s. 48). Kiedy idolatryczna i obumierająca sztuka Zachodu ulegnie wyczerpaniu, a pogoń za nowością i skandalem przestanie być głównym powodem tworzenia, dojdzie do pojawienia się sztuki charakterystycznej dla epoki Ducha Świętego. Będzie to sztuka posługująca się jakimiś, nam jeszcze nieznanymi, odwołującymi się do niewyczerpanej głębi doświadczenia ikonicznego, formami epifanii sakralnej.
Kraków 2002
Władysław Podrazik