Osobisty komentarz do obrazów Władysława Podrazika
Zobaczyłam obrazy Władysława Podrazika. Cykle Epifanii, pierwszy, drugi… piąty.
Kilkadziesiąt obiektów, niedużych skromnych…
Zamknięty świat, otwarta przestrzeń. Ciemność i blask. Nadzieja i strach.
I, być może zabrzmi to górnolotnie i pompatycznie, doznałam olśnienia. Olśnienia, które sprawia, że serce mocniej bije przekonane o odkryciu czegoś niezmiernie ważnego. Dawno już nie spotkałam malarstwa o podobnej sile działania, malarstwa, które w takim stopniu pochłania myśli i zostawia ślad zapisany na stałe w wyobraźni.
Głębia przestrzeni której dotyka, powaga szeptu jakim przemawia, magia, którą obrazuje sprawiają, że ma się wrażenie uczestniczenia we mszy – mszy mądrej, pocieszającej i oczyszczającej lecz uczącej pokory i szacunku.
Jest to sztuka, bez wątpliwości, sięgająca w najodleglejsze zakamarki ludzkich rozterek, dotykająca nieba i piekła, bytu i wieczności. Sztuka, która nie moralizuje i nie obrazuje tylko unaocznia, wzbudza niepokój i sprawia, że człowiek czuje się mały, może nawet zagubiony… Artysta konsekwentnie, nie zbaczając z raz obranej ścieżki poszukiwań, przemierza rejony najtrudniejsze, ale i najciekawsze. Wymaga jednak taka praca niebywałego wysiłku i odwagi, wglądu w siebie i wiedzy, woli zrozumienia i skupienia. Wymaga również konieczności ciągłego zadawania pytań i pogodzenia się z nieuchronnym. I samotności. Tylko samotność prowadzi ścieżkami medytacyjnych rozważań, otwiera kolejne wrota wtajemniczenia, daje przestrzeń i dystans, zbliża…
Malarstwo to przepojone jest tajemnicą. Pełne pytań, nie narzuca jednak odpowiedzi. Nie kokietuje krzykiem i agresją, potrzebą szeroko rozumianej nowoczesności na miarę XXI wieku. Ale, gdy przebrzmią chwilowe mody i publicystyczna stylistyka współczesności udowodni swą pustkę i powierzchowność, Podrazik nie przeminie i nie zestarzenie się, gdyż obszar którego dotyka w swej twórczości jest ponadczasowy i żadne trendy go nie zagadają.
Jego obrazy zmuszają widza do myślenia, do rozważań daleko wybiegających poza zwykłe estetyczne doznanie. Z magnetyczną siłą przyciągania intrygują wewnętrznym ładunkiem skupionej energii i spokojnej mądrości. Swą majestatyczną powagą zachęcając do powrotu, który okazuje się ponownym zaskoczeniem i zachwyceniem.
Epifania nieuchronnie narzuca skojarzenia z Bogiem i metafizyką. Jakkolwiek rozumiemy obydwa te pojęcia, ich obecność wydaje się być podstawowym nośnikiem obrazów artysty, który sięgając poza granice poznania empirycznego i snując rozważania na poziomie najgłębszej duchowości obrazuje właśnie to, co niepojęte lecz stałe i odwieczne.
Józef Czapski powiedział: Sztuka zmienia świat w dziwny kryształ, który w człowieku wskrzesza coś, co zdawałoby się w nim zamarło, nie ucieczkę w jałowy estetyzm, ale dotknięcie innego wymiaru przeżyć”. Władysław Podrazik przebywa w tym innym wymiarze i nas do niego zaprasza, ba, nawet bez naszej woli wiedzie misternymi ścieżkami własnych rozważań, jakby zezwalał zajrzeć przez uchylone drzwi do swego domu i namawiał do wspólnej intelektualnej dyskusji. Kryształowy świat, który odkrywa, niknący zawsze w głębokim mroku, daje jednak nadzieję, bo często pojawia się w nim olśniewające światło.
(Informator ZPAP – Okręg Krakowski” nr1, 2005)